
Jestem zwolenniczką posiadania osobnej lodówki i zamrażarki albo lodówko-zamrażarki z osobnym agregatem. Są przecież miesiące kiedy nie mamy nic do przechowania, więc możemy ją wyłączyć. Jeżeli mamy lodówkę z wbudowaną szufladą, musi ona chodzić czy jest tam coś do schłodzenia czy nie.
Zamrażam dosłownie wszystko co zostaje niezjedzone. Szczególnie jeżeli zostaje jedna porcja, a w domu są dwie osoby. Np. ostatnio robiłam tartę szpinakową. Mam tylko duża foremkę do tarty, a niestety Misiek nie lubi szpinaku. Po upieczeniu tarty zjadłam ze smakiem 2 kawałki , następnego dnia wzięłam kawałek do pracy na lunch. I jeszcze zjadłam kawałek na kolację. Zostały dwa. Już nie mogłam na nie patrzeć. Teraz leżą w zamrażarce i czekają na odgrzanie w niedzielny poranek kiedy wszyscy śpią, i jest za wcześnie na szykowanie śniadania.
Wracając do zamrażarki: zbieram prostokątne plastikowe pojemniczki np. po litrowych lodach. Układając je jeden na drugim wykorzystując maksymalnie miejsce w zamrażarce.
-zamrażam włoszczyznę na zupę:

-zamrażam cytrynę i pomarańcze w plasterkach.


- zamrażam resztki białego wina za którym nie przepadam. Wlewam do pojemniczka na kostki lodu a potem przesypuje do woreczka. Wykorzystuję je potem do pieczonej ryby i sosów.
-zamrażam mięso - kupuję więcej, porcjuję i do zamrażarki
-zamrażam pietruszkę i koperek

-zamrażam resztki chleba, zwykłego i tostowego. Potem w sobotę nie muszę zrywać się z łóżka i biec do sklepu po pieczywo na śniadanie. Mam własne :) wyciągam w piątek wieczorem kilka kromek i rano ogrzewam w tosterze.
-zamrażam żółty ser - świetny do zapiekanek i pizzy
Ważne aby do zamrażarki wkładać schłodzone do temperatury pokojowej. Ciepłe potrawy będą schładzały się dłużej, a co gorsza, mogą nie dokładnie zamarznąć w środku.
Zdjęcia wykorzystane w poście pochodzą z internetu, min ze strony marthastewart.com